Magia autentyczności

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Na seans 'Milczących Dusz' wybrałam się zainspirowana krótką notką o ugrofińskich ludach i pustych, surowych krajobrazach 'wschodu', kuszących nas, środkowo-europejskich mieszczuchów nieskończoną przestrzenią, która kryje obietnicę głębokiego doświadczenia jestestwa. A przecież my, nieodrodne dzieci nowoczesności, stawiamy właśnie na doświadczenie, właśnie na momenty. I tu film nie zawodzi - daje to czego po kinie rosyjskim oczekujemy - magii autentyczności i autentyczności magii. Romantyczny, posępny pejzaż, duch pogańskiej przeszłości, post-sowiecki kombinat który ustanowił już własną poetykę, a nad wszystkim - ljubow! Nieśmiertelna, pogańska i chrześcijańska, sowiecka i post-sowiecka, zasada i nadzieja człowieczeństwa. Cała reszta jest tylko pretekstem do opowiedzenia prostej historii miłości, spiętej, niczym klamrą, motywem urokliwych i symbolicznych owsianek - trznedli, które 'ucałowały oczy' głównego bohatera przed śmiercią. Można by pewnie sformułować kilka zarzutów - między innymi o jakby zbyt zręczne wykorzystanie wszystkich, nieco już wytartych atutów kina rosyjskiego, które, kiedyś autentyczne, teraz są perfekcyjnie skomponowanym produktem dokładnie trafiającym w nasze oczekiwania. Ale można też ulec innej pokusie - dać się uwieźć magicznej surowości wschodu i jej obietnicy autentycznego doświadczenia - choć ten jeden raz.

Zwiastun: